Jeśli jesteś rodzicem, przeczytaj ten list.

Kilka słów do rodziców od autora Andrew Petersona

Mam troje dzieci, które pochłaniają książki jak szalone. Pożerają je jak słodkie płatki śniadaniowe. Kiedy wracamy z biblioteki do domu, każde z nich niesie pod pachą pięć lub dziesięć książek. Na początku starałem się trzymać nad tym pieczę i przeglądać każdą książkę, którą czytają, ale teraz, gdy mój najstarszy czyta cały tom „Braci Hardy” w jedno popołudnie, nie ma już o tym mowy.

Chciałem wam zatem powiedzieć, na wypadek gdybyście żywili pewne obawy wobec moich książek, że nie jestem pisarzem, którzy tworzy historyjki dla pieniędzy czy aby forsować jakiś program polityczny. Nie piszę fantasy tylko dlatego, że mam słabość do mieczy i smoków, i nie chcę omamić waszych dzieci mroczną filozofią, czy zmusić ich do odprawiania czarów. Nie zamierzam narażać ich na wypowiedzi ani sytuacje, na które nie chciałbym, aby były narażone moje własne dzieci.

 

A oto dlaczego piszę te książki.

Noszę w sobie obraz Stwórcy, który objawia się między innymi przez to, że uwielbiam tworzyć. Odkąd pamiętam, uwielbiałem rysować, a od chwili gdy wziąłem do ręki gitarę, nie chciałem grać cudzych piosenek – pragnąłem śpiewać własne. Od dziecka też marzyłem o pisaniu powieści. Uwielbiam je, a moja buzująca wyobraźnia przyprawia mnie o dreszcze emocji. Siadałem nad pustą kartką i puszczałem wodze wyobraźni. Robiłem wszystko, by opowiedzieć taką historię, jaką sam chciałbym przeczytać. Jeśli czytelnik jest skłonny powierzyć mi odrobinę swojej wyobraźni, to chcę ją rozpalić prawdą, pięknem i dobrem. Chcę, żebyście wiedzieli, że traktuję swoją pracę powieściopisarza bardzo, bardzo poważnie. Głęboko wierzę w moc Opowieści. To ona wpłynęła na mój sposób życia, na moją relację z Bogiem i, jakkolwiek szalenie to zabrzmi, na moje rozumienie sensu istnienia (o ile mogę użyć tak górnolotnych określeń). Mój ojciec jest kaznodzieją z południa USA, więc możecie sobie wyobrazić, jak folklor, anegdoty, humor, absurd, zasady dobrego charakteru (i osoby o dziwnym charakterze), dobro i zło oraz Biblia wpłynęły na moje dzieciństwo.

Jeśli jesteś rodzicem, przeczytaj ten list.

„Saga rodu Wingfeatherów” jest zatem historią o światłości, dobroci i Prawdzie przez duże P. Jest o pięknie, zmartwychwstaniu i odkupieniu. Ale żeby te kwestie zabrzmiały w sercu dziecka autentycznie, powieściopisarz musi być uczciwy. Musi przyznać, że czasami, kiedy światło na korytarzu gaśnie i w sypialni zapada ciemność, świat jest przerażającym miejscem. Musi przyznać, że na świecie jest wiele smutku; dzieci wiedzą o nim od najmłodszych lat (zastanawiam się czasem, czy to właśnie dlatego niemowlęta płaczą). Musi przyznać, że niekiedy bohaterowie dokonują złych wyborów, ponieważ każde dziecko widziało swojego rodzica gdy jest wściekły, rozdrażniony lub podstępny – nawet najlepsi ludzie wokół nas są zdolni do zła.

Ale oczywiście powieściopisarz nie może na tym poprzestać. Ostatecznie musi pokazać, że na świecie (i poza nim) istnieje Wielkie Dobro. Czasem trzeba pomalować niebo na czarno, by pokazać, jak piękny jest promień światła. Zbierz całą niegodziwość świata w najdonośniejszy krzyk, a dla Boga i tak zabrzmi on jak cichy jęk. I to jest pocieszające. Kiedy dziecko czyta ostatnie zdanie moich powieści, mam nadzieję, że zasypia z blaskiem w sercu i ciepłem w kościach, pełne wiary, że wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze i wszystko zawsze będzie dobrze.

Dziękuję, że zaufaliście mi i pozwoliliście, bym poprowadził was i wasze dzieci tą starą ścieżką.

Andrew Peterson

 

tłumaczenie: Karolina Siupa
źródło: https://www.wingfeathersaga.com/a-note-to-parents

 

    Twój koszyk jest pustyPrzejdź do sklepu
      Dodaj kupon
      Scroll to Top